Każdy student potrzebuje swojego kąta. Niektórzy pozostają w domach rodzinnych - moim zdaniem szczęściarze. Inni starają się o miejsce w akademiku, szukają pokoju na stancji lub zbierają się w kilkuosobową ekipę i wynajmują całe mieszkanie. Tak postanowiłam i ja. Razem z przyjaciółką z liceum i parą znajomych zaczęliśmy poszukiwania. Był to burzliwy okres. Mieszkań do wynajęcia znaleźliśmy od groma. Po wstępnym przesiewie zostało nam ponad dwadzieścia. Postanowiliśmy kierować się tym, by na każdą z naszych uczelni było w miarę blisko, mieszkanie było ładne, no i najważniejsze - nie obciążało skromnego studenckiego budżetu.
W ten sposób wybraliśmy niecałe dziesięć mieszkań. Sukces! Kolejny etap - dzwonimy. Jako, że nie jesteśmy z tego miasta musiałyśmy umówić się z właścicielami i przedstawicielami jednego, konkretnego dnia. Udało nam się dogadać z czterema osobami. Trzy oferty nie były już aktualne. Jedna pani przedstawiciel miała do nas oddzwonić, niestety nie odezwała się już więcej. Z koleżanką stwierdziłyśmy, że zrezygnujemy z tego mieszkania.
Cztery mieszkania. Cóż, żadnej rewelacji. Miałyśmy nadzieję, że będzie ich trochę więcej, ale lepsze to niż nic. Od czegoś w końcu trzeba zacząć! Umówione na następny dzień szybko poszłyśmy spać, w końcu rano wyjazd...
Dotarłyśmy do miasta prawie godzinę przed pierwszą wizytą, a wczesnoporanne słońce już pokazuje swą moc. Na pół godziny przed umówionym spotkaniem zadzwoniłyśmy do właściciela. Pojawił się trochę po czasie. Przedstawił się i zaprowadził na 5 piętro jedenastopiętrowego budynku - całe szczęście, że winda działała ;) Mieszkanie od razu wpadło nam w oko. Jak na cztery osoby trochę ciasne, ale dalej wystarczające! Właściciel - świetny człowiek - opowiedział nam co nieco. Z mieszkania wyszłyśmy z wielkimi uśmiechami na twarzy. Czyżbyśmy znalazły idealne mieszkanie?
Drugi przystanek - blokowisko. Długie bloki, nudna okolica... A mieszkanie? Po babci - dosłowinie, w dodatku kwota za wynajem przekraczająca nasz budżet o ponad 100 zł. No i oczywiście wszystko przez przedstawiciela, któremu po podpisaniu umowy trzeba zapłacić... całą miesięczną opłatę. Tak więc podziękowałyśmy i powiedziałyśmy, że się zastanowimy.
Trzecim miejscem była kamienica - mieszkanie świeżo po remoncie, śliczne, przestronne... ale ma tylko dwa pokoje oraz salon z aneksikiem kuchennym, dosłownie aneksikiem. No i troszkę drożej niż byśmy chcieli. Szkoda, na prawdę piękne.
Czwarte, i ostatnie, dwa bloki dalej od pierwszego. Czteropokojowe, ładne i duże. Gdyby była nas piątka dalibyśmy radę finansowo. Trochę tłoczno, ale dla tak pięknego mieszkania warto. Niestety nie dostosowane do studentów, wiele potrzebnych rzeczy trzeba byłoby kupić - biurka, łóżka... Kiepsko.
Stwierdziliśmy, że chcemy pierwsze mieszkanie, ale był mały problem. Była trójka chętnych. Właściciel poinformował nas o tym od razu - i bardzo sobie to chwialiliśmy, nic nie ukrywał.
Dwa dni później koło godziny 14 dostaliśmy informację, że do 16 mamy dać znać, czy się decydujemy. Małe zebranie telefoniczne ze współokatorami, później z rodzicami i decyzja - bierzemy, drugiego takiego nie znajdziemy, Dzwonimy - potwierdzamy, że chcemy. Okej, właściciel oddzwoni z decyzją. Czekałyśmy z niecierpliwością. Kilkanaście minut poźniej, choć wydawało się, że czasu minęło dużo więcej, odbieramy telefon. Wiadomość jaka popłyneła z słuchawki sprawiła, że skakałyśmy z radości! Mieszkanie jest nasze!
Jednak trzeba przyjechać w ciągu kilku dni by podpisać umowę rezerwacyjną. Dzięki temu ani my nie wystawimy właściciela, ani właściciel nas. Jako, że byłam jedyną osobą która była w stanie załatwić sobie wolne pojechałam jako przedstawiciel naszej czwórki. Dwa dni później zapakowałam rodziców w samochód i wybrałam się na kolejną przejażdżkę. Umowę podpisaliśmy, a mieszkanie od piętnastego września jest nasze!
Już nie mogę doczekać się przeprowadzki!
________
Przepraszam, że taka długa przerwa w pisaniu, ale przeprowadzałam się z rodzicami - tak, tak dwie przeprowadzki w ciągu półtorej miesiąca! Do tego praca sezonowa i człowiek nie ma czasu dla siebie.
Mieliście podobne przygody z poszukiwaniem miejsca zamieszkania na studia? Co wybraliście? Akademik, stancja czy mieszkanie studenckie?
Cztery mieszkania. Cóż, żadnej rewelacji. Miałyśmy nadzieję, że będzie ich trochę więcej, ale lepsze to niż nic. Od czegoś w końcu trzeba zacząć! Umówione na następny dzień szybko poszłyśmy spać, w końcu rano wyjazd...
Dotarłyśmy do miasta prawie godzinę przed pierwszą wizytą, a wczesnoporanne słońce już pokazuje swą moc. Na pół godziny przed umówionym spotkaniem zadzwoniłyśmy do właściciela. Pojawił się trochę po czasie. Przedstawił się i zaprowadził na 5 piętro jedenastopiętrowego budynku - całe szczęście, że winda działała ;) Mieszkanie od razu wpadło nam w oko. Jak na cztery osoby trochę ciasne, ale dalej wystarczające! Właściciel - świetny człowiek - opowiedział nam co nieco. Z mieszkania wyszłyśmy z wielkimi uśmiechami na twarzy. Czyżbyśmy znalazły idealne mieszkanie?
Drugi przystanek - blokowisko. Długie bloki, nudna okolica... A mieszkanie? Po babci - dosłowinie, w dodatku kwota za wynajem przekraczająca nasz budżet o ponad 100 zł. No i oczywiście wszystko przez przedstawiciela, któremu po podpisaniu umowy trzeba zapłacić... całą miesięczną opłatę. Tak więc podziękowałyśmy i powiedziałyśmy, że się zastanowimy.
Trzecim miejscem była kamienica - mieszkanie świeżo po remoncie, śliczne, przestronne... ale ma tylko dwa pokoje oraz salon z aneksikiem kuchennym, dosłownie aneksikiem. No i troszkę drożej niż byśmy chcieli. Szkoda, na prawdę piękne.
Czwarte, i ostatnie, dwa bloki dalej od pierwszego. Czteropokojowe, ładne i duże. Gdyby była nas piątka dalibyśmy radę finansowo. Trochę tłoczno, ale dla tak pięknego mieszkania warto. Niestety nie dostosowane do studentów, wiele potrzebnych rzeczy trzeba byłoby kupić - biurka, łóżka... Kiepsko.
Stwierdziliśmy, że chcemy pierwsze mieszkanie, ale był mały problem. Była trójka chętnych. Właściciel poinformował nas o tym od razu - i bardzo sobie to chwialiliśmy, nic nie ukrywał.
Dwa dni później koło godziny 14 dostaliśmy informację, że do 16 mamy dać znać, czy się decydujemy. Małe zebranie telefoniczne ze współokatorami, później z rodzicami i decyzja - bierzemy, drugiego takiego nie znajdziemy, Dzwonimy - potwierdzamy, że chcemy. Okej, właściciel oddzwoni z decyzją. Czekałyśmy z niecierpliwością. Kilkanaście minut poźniej, choć wydawało się, że czasu minęło dużo więcej, odbieramy telefon. Wiadomość jaka popłyneła z słuchawki sprawiła, że skakałyśmy z radości! Mieszkanie jest nasze!
Jednak trzeba przyjechać w ciągu kilku dni by podpisać umowę rezerwacyjną. Dzięki temu ani my nie wystawimy właściciela, ani właściciel nas. Jako, że byłam jedyną osobą która była w stanie załatwić sobie wolne pojechałam jako przedstawiciel naszej czwórki. Dwa dni później zapakowałam rodziców w samochód i wybrałam się na kolejną przejażdżkę. Umowę podpisaliśmy, a mieszkanie od piętnastego września jest nasze!
Już nie mogę doczekać się przeprowadzki!
________
Przepraszam, że taka długa przerwa w pisaniu, ale przeprowadzałam się z rodzicami - tak, tak dwie przeprowadzki w ciągu półtorej miesiąca! Do tego praca sezonowa i człowiek nie ma czasu dla siebie.
Mieliście podobne przygody z poszukiwaniem miejsca zamieszkania na studia? Co wybraliście? Akademik, stancja czy mieszkanie studenckie?
Będąc na studiach po prostu trzeba spróbować życia w akademiku ;-) tak swoją drogą, gdzie studia?
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie widzę siebie w takim miejscu ;) ale kto wie co życie przyniesie.
UsuńW Poznaniu.
Ja akademik na licencjacie i stancję na mgr wspominam super :-) Wszystkim życzę podobnych wrażeń i doświadczeń ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa byłam w mieszkaniu 4 osobowym, a w tym roku przeprowadziłam się do kawalerki ;)
OdpowiedzUsuńW liceum mieszkałam w internacie - jeśli tam się dzieje co chce mimo wychowawców na dyżurach, to ja za akademik podziękuję ;)
Miłych wrażeń na studiach ;) i nie zraź się praktykami!!
gdzie posty? :(
OdpowiedzUsuńNo te kombinacje z mieszkaniami. Później się ktoś wyłamie, bo kłutnia albo coś innego i jest problem. A na akademikach to samo przecież Ado adzik - to jest ich urok :)
OdpowiedzUsuńPragmatic Play launches new studio in Romania - JTM Hub
OdpowiedzUsuńPragmatic Play has announced 포항 출장안마 the studio is launching a new studio in 속초 출장샵 Romania. It has 과천 출장마사지 been 안동 출장안마 launched as a fully-fledged virtual reality (VR) 전라남도 출장마사지